Żegnamy dzisiaj Władysława Bartoszewskiego, człowieka któremu historia postawiła niezwykle trudne, wręcz karkołomne zadania, a on je wszystkie podjął, i to podjął zwycięsko!
Żegnamy wspaniałego człowieka, który dla całych pokoleń Polaków był, jest i będzie przykładem, a nawet więcej – wzorem, prawdziwym wzorcem postaw obywatelskich i patriotycznych.
Władysław Bartoszewski całym życiem świadczył o prawdziwości własnych słów, że „patriotyzm polski nie polega na mówieniu, tylko na służbie”.
Siedemnastolatek, czynny w obronie Warszawy we wrześniu 39 roku, potem więzień Auschwitz; żołnierz Armii Krajowej, pracownik podziemnej Delegatury Rządu oraz Komendy Głównej AK, członek Rady Pomocy Żydom Żegota. Redaktor konspiracyjnej „Prawdy Młodych” - organu katolickiego Frontu Odrodzenia Polski.
To w tym właśnie piśmie dwudziestojednoletni konspirator i publicysta sformułował program dla siebie i dla rodaków: „Zwalczaj atomizację naszego społeczeństwa. Zrozum sam i wpajaj w innych przekonanie, że Polska to nie kilkadziesiąt milionów sobiepanów, ale wielki Naród, mający wspólne cele i wspólne obowiązki wobec historii (…). Broń w życiu społecznym praw rozumu (...). Bądź czynnikiem zgody, czynnikiem dobrze pojętego kompromisu. Całkowitej nieustępliwości (…) nie uważaj za cnotę stałości. (…). Nie rzucaj oskarżeń na wiatr, bo postąpisz niegodziwie, będziesz śmieszny i mały”.
Ten młodzieńczy program Władysław Bartoszewski starał się wcielać w całym swoim długim, niezwykle intensywnym i pełnym ofiarny życiu.
Po latach podsumował swą wiedzę o życiu w ten sposób: „Ludzie zachowują się albo przyzwoicie, albo nieprzyzwoicie. I to jest podział elementarny” – „Nauczyło mnie życie, że ludzi nie wolno oceniać wedle ich sympatii czy poglądów politycznych, ale według kryterium prawości”.
Powstaniec Warszawski, sekretarz redakcji zespołu Biuletynu Informacyjnego; żołnierz ścisłej konspiracji przygotowującej się już do okupacji sowieckiej - organizacji NIE; archiwista i kronikarz, dzięki któremu można było na procesie norymberskim przedstawić pełny obraz zbrodni niemieckich w okupowanej Warszawie; działacz po wojnie antykomunistycznego opozycyjnego Polskiego Stronnictwa Ludowego, dziennikarz Gazety Ludowej. Aresztowany i skazany jako więzień polityczny, odzyskał wolność w sumie po ośmiu latach spędzonych w stalinowskich więzieniach.
Po przełomie roku ‘56 ruszył znowu do pracy dla Polski. Z uporem i z odwagą pracował by ocalić pamięć o niezwykłych osiągnięciach Polskiego Państwa Podziemnego, by ukazać prawdę o dokonaniach Armii Krajowej, prawdę o działaniach Rady Pomocy Żydom.
To właśnie on, w monumentalnym dziele „Ten jest z Ojczyzny mojej”, umiał przedstawić światu złożoną prawdę o stosunkach polsko-żydowskich w czasach Zagłady, potrafił skutecznie przedstawić prawdę o wielkości tych, którzy ratując ludzkie istnienia – ratowali zarazem cały świat. Od ‘63 roku – poświęcił się ponownie działalności konspiracyjnej przekazując Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa wiadomości o represjach, o prześladowaniach, o szaleństwach wszechobecnej cenzury, o wszystkim, co ówczesne władze PRL starały się ukryć przed światem i przed Polakami.
W tym samym czasie wraz z grupą przyjaciół z Tygodnika Powszechnego rozpoczął trudny, ale zwycięski dialog z Niemcami. To właśnie on, były więzień Auschwitz, uczył młodych ludzi prawdy jednocześnie o zbrodniach totalitaryzmu hitlerowskiego i stalinowskiego. W wolnej Polsce to pojednanie, które rozpoczynał także Władysław Bartoszewski stało się faktem. I pewnie ma Władysław Bartoszewski w swojej duszy jakąś formę satysfakcji, że żegnają go dzisiaj i prezydent Republiki Federalnej Niemiec, zjednoczonych Niemiec i Prezydent wolnej Polski razem.
Władysław Bartoszewski i potem służył pojednaniu jako ważny polityk niepodległej już Ojczyzny, został i wtedy wielkim promotorem oraz przyjacielem polsko – niemieckiego partnerstwa w zjednoczonej Europie.
Żegnamy dziś Władysława Bartoszewskiego – naszego wielkiego przyjaciela i naszego ważnego, wybitnego nauczyciela. Także mojego przyjaciela i mojego nauczyciela.
Pragnę Ci Władku z całego serca podziękować, że mogłem czuć się zawsze wyróżniony Twoją przyjaźnią, przyjaźnią od dawna – od czasów internowania w obozie w Jaworzu. Zawsze czułem, a chyba też zawsze czuliśmy obaj, że tłem, źródłem tej przyjaźni są nie tylko wspólne poglądy na Polskę, ale również szczególna relacja dwóch polskich pokoleń – pokolenia żołnierzy Armii Krajowej i pokolenia ich synów – pokolenia polskiej Solidarności.
Kto mógł wtedy przypuszczać, że historia zaniesie nas obu na swoich skrzydłach tak daleko, tak wysoko. Kto mógł przypuszczać, że żegnając Ciebie będę żegnał ambasadora wolnej Polski, ministra spraw zagranicznych wolnej Ojczyzny, senatora, kawalera Orderu Orła Białego.
Władku!
Miałeś odwagę i rację głosząc, że warto być przyzwoitym. Poświadczyłeś to w pełni własnym życiem. Dziękujemy i z całego serca poświadczamy: Władysław Bartoszewski dobrze zasłużył się Ojczyźnie!
Jeszcze tak niedawno wszyscy śmialiśmy się razem z Tobą, gdy mówiłeś, że to ja, a nie kto inny, Ciebie pochowa. Brzmiały te słowa, jak typowy dla Ciebie żart. Dzisiaj te słowa, wspomnienia o tym, aż do bólu ściskają gardło i serce. Wtedy wszyscy byliśmy pewni, że będziesz z nami znacznie, znacznie dłużej. Dzisiaj wiemy, że jesteś nam nadal bardzo potrzebny, że nadal potrzebuje Ciebie Polska.
I w tej chwili rozstania jednym ze źródeł pociechy mogą być chyba słowa poety – ulubionego przez Ciebie, Jana Kochanowskiego:
“A jeśli komu droga otwarta do nieba,
Tym, co służą ojczyźnie. Wątpić nie potrzeba!"
/fot.arch.redakcji/